Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/183

Ta strona została przepisana.

kim huraganie celę do porządku, nastawał już dzień, i trzeba było głodnym i niewyspanym iść do pracy.
Zabierano z celi nietylko rzeczy zabronione przez regulamin, ale także skarpetki, chusteczki do nosa i inne rzeczy niezbędne do użytku. Szczęście tylko, że dozorcy, którzy przeważnie z natury są leniwi, nie odnajdywali nigdy zapasu tytoniu, który więźniowie-palacze zawsze mieli w kryjówce.
Często bywało, że wśród nocy więzień w celi usłyszał hałas z innych cel, mimo że dozorcy stąpali w miękkich pantoflach, by zachowywać się jak najciszej. Wówczas budził innych więźniów, każdy chował zakazane owoce, poczem układał się napowrót, udając, że chrapie.

XXXIII.

Minęły Święta Bożego Narodzenia, zbliżył się rok 1922. W celi panuje jeszcze jakiś dziwny nastrój świąteczny. Ja pocieszam się nadzieją, że i w tym dniu dobrze sobie podjem, jak i na Boże Narodzenie. W dni świąt człowiek nawet w więzieniu sobie podjadł. Nieraz myślałem o tem, że ten, który ustanowił dni świąteczne, był dobrym człowiekiem. W dni takie dawano gęsty ryż, tłustą grochówkę i kawał świńskiego mięsa. Jednakże nieraz, gdy przy tem obfitem jedzeniu świątecznem przypominałem sobie, że po świętach mojemu żołądkowi przyjdzie się skurczyć, traciłem apetyt.
Po świętach pracowałem jeszcze na koszykami ze trzy tygodnie; poczem znów tutaj ukoronowano mnie godnością starszego celi. Więzień, który był przedtem starszym celi, poszedł na „towarową stację“. Dozorca oddziału, wiedząc, że potrafię celę utrzymać w porządku, za zgodą więźniów zaszczycił mnie tą funkcją.
Sytuacja moja znów się poprawiła. Dwa litry zupy znowu wędrowały przy obiedzie do mego wygłodniałego żołądka. Jednakże dostawałem tylko wielkiego „maczka“ po takiej ilości zupy, a głodny byłem jak dawniej. Jedzenie bowiem po świętach ogromnie się popsuło i gotowano teraz tak, że więźniowie słusznie narzekali, iż dostają samą wachę.
Na drugi dzień po objęciu przeze mnie władzy, obudzono