— Chłopcy, powiedzcie sami, jacy my podli jesteśmy. Kiedy na wolności okradamy kogoś, pomyślcie tylko, w jaką rozpacz wpada taki człowiek, który pracował całe lata na to, co my zabieramy mu w jednej chwili. Wiele to razy się zdarza, że klawisznik wpadnie do jakiegoś smolucha i żabiera mu ostatnie nachy, albo też na lipku zabierają wszystkie czuchy. Jaka rozpacz ogarnia rodzinę, gdy się budzą i widzą, że nie mają nawet sukienki: wszystko sprzątnięte. Złodziej niesie wszystko do pasera, dostając za to grosze. Robimy ludziom szkodę na tysiące, a sami cholerę mamy zato. A złodziej jeszcze gniewa się, gdy go frajer cupnie i kości mu połamie, albo odda w ręce policji. A co ma frajer robić z rozpaczy? Patrzcie, kawałek chleba mu wziął, chcieliście go zabić za to. Złodzieje złodzieja chcieli zabić za marny kawałek chleba. Coby to było, gdyby mu naprzykład garnitur skradziono? Zabiłby bezwątpienia. Musimy się z tem pogodzić, że skoro my okradamy, tak samo i nas wolno okradać.
— Święta racja, — odparło kilka głosów naraz, tylko poszkodowany zawołał:
— Niech się uczy kraść na wolności, a nie w więzieniu. Złodziej złodziejowi kraść nie powinien. Ja, gdy mieszkałem na Czerniakowskiej, wychodząc z mieszkania nalepiałem wewnątrz na drzwiach kartkę z napisem: „Tu mieszka złodziej“. Raz przychodzę z miasta o późnej porze, — patrzę, zamek wyłamany, a drzwi otwarte. Wchodzę, — wszystko leży spakowane i nietknięte. Widać złodzieje dopiero przy wyjściu zauważyli kartkę na drzwiach i odeszli bez niczego. Prawdziwy złodziej złodziejowi nie ukradnie.
— Co tam zalewasz, — zawołał mój przyjaciel. — Zapewne twoje rzeczy były cholerę warte i dlatego je zostawili. Co tam gadać, jabym chciał zobaczyć, gdybyś ty był goły, przyszedł gdzieś i zobaczył, że robota stoi. Trynisz się do środka, zyrkasz, — kartka wisi: „Złodziej tu mieszka“. Zapewne plunąłbyś na kartkę i swoje zrobił. Nie wierzę ci zupełnie.
— Tak, tak, — potwierdzili inni. — On buja i chce się pokazać, że jest taki „grojse ganew“.
Poszkodowany więcej się już nie odezwał, tylko przyglądał się z nienawiścią, jak częstowano szczura. Ktoś nawet wziął od niego kawałek sera i dał szczurowi, mówiąc:
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/186
Ta strona została przepisana.