Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/187

Ta strona została przepisana.

— Masz, wcinaj, a później zadeklamujesz nam swój wiersz, który napisałeś na imieniny żony. Co, kochasz żonę?
— O, tak, kocham, — odparł wieśniak. Przestał jeść, obejrzał się po obecnych, a widząc, że nikt nie zaprzecza, zaczął deklamować:

Już dziesięć razy okwitły krzewy,
A ja nie widzę swej drogiej żony,
Nie widzę swego Anioła, Ewy,
Bo siłą losu jestem więziony.

Jestem dla Ewci cały wylany.
Bo jestem od niej izolowany,
Ale w uczuciach serca mojego
Nie słyszę też jej głosu dźwięcznego

Ewuś, tyś dla mnie wszystkiem na świecie...
Ewuś, tyś moich marzeń ostoją...
Tyś moją żoną, tyś moje dziecię,
Tyś mojem życiem, tyś panią moją!

Duszą i sercem kocham cię, Ewo;
Pieścić cię wciąż to mój cel jedyny.
Twe imię słodkie, jak rajskie drzewo...
Więc chcę je uczcić w twe imieniny.

Niech ci na ziemi Bóg stworzy raj...
Niech ci wciąż kwitną róże i bzy,
Do snu kołysze szumiący gaj,
A w oczach błyszczą radości łzy.

Niech cię Bóg, Ewo, obdarzy zdrowiem,
I niech ci długich lat życia udzieli,
A resztę moich życzeń dopowiem,
Przy jakiejś tam szczęśliwej niedzieli!

Niech ci też życie słodko płynie,
Niech wciąż kwitnie szczęścia kwiat,
Mojej i twojej rodzinie,
Jak za dawnych młodych lat!

Te życzenia śle wam z poza krat
Mąż, syn, zięć, szwagier, wujek i brat.