gorączkowo zapadałem w półsen. Takie sztuczne spanie pozwalało mi zapomnieć o smutnej rzeczywistości i wejść w świat snów. Dopiero na czwarty dzień przebudziłem się wyczerpany i bez sił. Cały ten dzień wlokłem się po celi tam i zpowrotem pobrzękując kajdanami. O czem też człowiek w takich chwilach nie myśli! Myślałem o wszystkiem na świecie, ale o wszystkiem bez ładu i składu. Nad wszystkiemi myślami górowała myśl o dniu, gdy mnie zwolnią z Mokotowa. Co wtedy uczynić, żeby mokotowskie cierpienie było ostatniem w mojem nędznem życiu? Różowa moja karteczka wyrokowa stała mi zawsze przed oczyma. O, ta karteczka, — za każdym razem, gdy więzień na nią spojrzy, śmiertelne dreszcze go przejmują. Na tę karteczkę więzień patrzy codziennie niezliczone razy, myśląc w duchu, — kiedy przyjdzie termin, aby karteczka, która jest jakby wekslem na życie więźnia, stała się nieważna?
Treść różowej karteczki brzmi:
- Nr. celi: 27
- Nr. w księdze więźniów: 99
- Nazwisko: X
- Imię: X
- Zawód: robotnik
- Za co skazany: napad rabunkowy
- Wymiar kary: 6 lat c. w.
- od 1919 roku do 25 sierpnia 1923 roku.
- Nr. celi: 27
- Wzór Nr. 7 Min. Spr. Dep. Karny.
- Wzór Nr. 7 Min. Spr. Dep. Karny.
Szyldziki są ustawione pod szkłem w szafkach, które wiszą na ścianach korytarza przy każdej celi. Dla więźniów karnych szyldziki są różowe, dla śledczych zaś białe. Szczęśliwy jest ten, któremu wręczają już szyldzik do rąk w ostatnim dniu kary. Ale zdarza się też często, że szyldzik wędruje do aktów przekreślony czarnym atramentem: dłużnik figurujący na tym wekslu zmarł. Holca szyldzik także powędrował do aktów, bowiem, jak przewidywał, zmarł po kilku miesiącach.