stra. Zrobione? Jeżeli tak, to go już biorę. Powiem zaraz majstrowi i przyjdzie po niego. G ryps niech zaraz napisze do swojej żony, a wieczorem majster gryps zaniesie i przytacha wszystko.
— Słuchaj, Szydeł! Ty, jak widzę, chcesz się zaraz na tym frajerze wzbogacić. Tak przecie nie można. To, co ty chcesz, to jest stanowczo za wiele. Możliwe też, że za parę dni go zwolnią. Nie martw się, taki gość długo nie będzie siedział w więzieniu, a ile ci da, to będziesz miał jakbyś znalazł.
— Widzę, brachu, że ty jesteś tym frajerem, a nie on, — zawołał.
— No, no, licz się trochę ze słowami, — odparłem poważnie.
— Nie masz się co gniewać, ale tak jest. Frajer wpadł tu pierwszy i ostatni raz w życiu. Dusza z niego won, jak z konia para. Gdy z naszych na wolności ktoś wpadnie do jego rąk, także się nie zlituje. Mam dobry pomysł, możemy się dobrze podreperować. Niech da gryps, a my przerobimy cyfry. Zarobimy dobrą sumkę. Co będziesz frajera oszczędzał?
— Dobrze, — odparłem po namyśle. — Bierz go tymczasem, a jutro to załatwimy.
— Więc dobrze, zaraz po niego przyjdę, — powiedział zadowolony, — i „odpalę“ ci papier i ołówek, by ten gryps napisać.
W pół godziny po naszej rozmowie przybył Szydeł wraz z majstrem. Ten ostatni wypytywał Kaca przy dozorcy co umie, a ten wyuczony już przeze mnie, na wszystko odpowiadał. Wreszcie majster zwrócił się do dozorcy mówiąc:
— Ja go zabiorę ze sobą na szwalnię. Zobaczę, co to za krawiec jest, skoro się tak chwali. — Mrugnął przytem do mnie lewem okiem i po chwili Kac opuścił celę wraz z nim.
Spacerując po celi, myślałem, co tu zrobić. Słuchać Szydła? Nie, tego zrobić nie mogę. Ten człowiek mi zaufał, więc nie mogę go nabrać. Postanowiłem przedewszystkiem zwlec kilka dni z grypsem, licząc się z tem, że dziś, jutro mogą go zwolnić. Gdy zaś to nastąpi, to zobaczymy później, ile zapłacić za tę przysługę.
Gdy Kac wrócił z pracy, był zadowolony. Wszystko mu
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/212
Ta strona została przepisana.