Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/216

Ta strona została przepisana.

Pomagałem mu spakować wszystko, a gdy już był gotowy, pożegnał się ze mną czule i prosił, bym mu na chusteczce napisał swoje imię i nazwisko.
— Na co to panu? — zawołałem. — Dziękuję za dobre chęci, ale ja z zasady nie chcę utrzymywać z nikim na wolności stosunków. Jałmużny nie przyjmuję od nikogo.
— Obraża mnie pan po raz drugi, — zawołał i wręczył mi chusteczkę, prosząc oczyma, bym napisał.
Mieczek wtrącił się teraz.
— Napisz mu. Masz tu „robaka“, co ci to może szkodzić.
Napisałem tuszowym ołówkiem nazwisko. Nie zdążył jeszcze dokończyć zapewnienia, że nie zapomni o mnie, gdy dozorca wrócił zabierając go ze sobą.

XXXVII

Upłynął tydzień po zwolnieniu Kaca; siedzimy sobie przy obiedzie, a Mieczek mówi do mnie:
Widzisz, brachu, co frajer, to frajer. Jak był tutaj, obiecywał ci złote góry, a teraz znaku nie daje. Nie pozwoliłeś mu krzywdy zrobić, a on nic. Ja ci mówię, że nad frajerami litować się nie warto. U mnie każdy frajer na sznurku musi chodzić. Ja ci to sto razy mówiłem, a ty się zewsze za nich ujm ujesz i nie pozwalasz ich tknąć.
Nic nie odparłem i zajadałem sobie niezbyt smaczny obiad. Wtem drzwi się otworzyły, a dozorca zawołał: „Baczność!“. Do celi wszedł starszy dozorca Szper... i odrazu zwrócił się do mnie.
— Czy macie kuzynkę w Warszawie?
— Mam dużo kuzynek, — odparłem, — ale czy są w Warszawie, tego nie wiem.
— Jakaś kuzynka przyszła do was na widzenie. Ale mnie się nie bardzo chce wierzyć, aby to była wasza kuzynka. Siedzicie już tak długo, a jeszcze nikt was nie odwiedzał.
Mieczek nieznacznie uszczypnął mnie w kolano.
— Panie starszy, — zawołałem. — Niedawno pisałem do jednej kuzynki, możliwe, że to ona przyjechała do mnie.