Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/220

Ta strona została przepisana.
dziewczynie pisać w podobny sposób. Ale piszę to, co mi serce niewinne dyktuje. Mam nadzieję, że pan mnie zrozumie i wybaczy śmiałość.
Ukłony od ojca, matki, siostry i brata. Czekam z bi* ciem serca na rychłą odpowiedź.
Pozdrowienia
Adela Kac.

Czytając ten list, nie dowierzałem własnym oczom. To być nie może, aby ta dziewczyna tak do mnie pisała. Wtem jest coś nie w porządku, — pomyślałem.
We środę otrzymałem podanie jeszcze lepsze niż przedtem. Odpisałem też jej tego dnia na lewo, starając się włożyć w ten list cały mój talent pisarski.
Po dwu tygodniach przybyła znów do mnie na widzenie. Sama zaproponowała, abyśmy sobie mówili ty. Od tego dnia, niemal codziennie pisałem grypsy, wysyłając je na lewo, gdyż przez kancelarję, jak wyżej wspomniałem, wolno było pisać raz na miesiąc. Listy nasze były treści miłosnej. Jednem słowem doszło do tego, że podałem nawet adres mojego miejsca urodzenia i rodzice jej dopytywali się tam, czy nie jestem żonaty.
Sytuacja moja w tym czasie znów się poprawiła. Co tydzień otrzymywałem obfite jedzenie od Adeli. Było mi dobrze; tylko jedna rzecz mnie martwiła. Powiedziałem Adeli podczas pierwszego widzenia, że mam jeszcze ośm miesięcy do odbycia kary, a ona uwierzyła mi. Termin ten zbliżał się coraz bardziej, — niedługo okażę się kłamcą. To nie dawało mi spokoju. Przed każdem widzeniem postanawiałem powiedzieć prawdę. Jednakże widząc, z jaką radością odlicza ona każde widzenie od liczby widzeń, jakie mieliśmy jeszcze mieć do dnia 27 lutego 1923 roku, nie miałem odwagi powiedzieć jej prawdy.
Dawno już nastąpił 1923 rok. Luty już się miał ku końcowi. Na ostatniem — według jej rachunku — widzeniu zapytała mnie delikatnie:
— Kochany, czy masz ubranie na wyjście?
— Tak, mam, — odparłem.