Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/223

Ta strona została przepisana.

com. Gdy dozorca przybył owej nocy do celi, cała czwórka już była gotowa. Zapytał podobno, do czego potrzeba ich aż czterech, na co otrzymał odpowiedź, że jest dużo pracy i dwaj nie zdążą. Dał się namówić, — i przypłacił to życiem.
Gdy weszli na piekarnię, jak się później dowiedziałem od Dębisza, którego w krótkim czasie schwytano i skazano na śmierć, — Roszkowski uderzył dozorcę w tył głowy siekierą. Gdy ten upadł, uderzył go po raz drugi; poczem zabrano mu rewolwer, który zawsze nosił przy sobie. Następnie Dudeńko, który był organizatorem ucieczki, przebrał się w mundur dozorcy, otworzył drzwi piekarni i zaczął bębnić kluczami. Dozorca stojący na posterunku przy piekarni zbliżył się myśląc, że podmajster, jak zawsze, ochładza się w drzwiach. Nagle schwytano go i wciągnięto do środka, gdzie także i jego zamordowano. Teraz cała czwórka wzięła ze sobą drabinę, która była zawsze w piekarni i pobiegła w kierunku parkanu przy szpitalu więziennym. Spostrzegł to posterunek stojący przy bramie szpitala i zawołał: „Stać! Kto idzie?“ — na co w odpowiedzi otrzymał kulę w samą pierś. To Dudeńko strzelił z karabinu, który zabrał zamordowanemu dozorcy z posterunku przy piekarni. Padło kilka strzałów z posterunku stojącego na wyżce przy kotłowni; zrobił się alarm i cała służba więzienna zerwała się na równe nogi, jednakże czterej więźniowie nieomal w oczach dozorców uciekli bez szwanku. Pogoń, składająca się z dozorców i zaalarmowanej policji, nie dała rezultatu. Dopiero po jakimś czasie schwytano — jak już powiedziałem — pierwszego Dębisza, a następnie Nowickiego, który także został skazany na śmierć. Dębisz także opowiedział mi, gdyśmy się spotkali w łaźni więziennej, że Nowicki do ostatniej chwili nie wiedział i nie był wtajemniczony w to, co miało nastąpić. Na piekarni dopiero zmusili go, by należał do spisku, grożąc, że go zamordują. Dudeńko podobno później został, jak się potem dowiedziałem, zamordowany przez własnych wspólników; chodziło o jakąś kobietę, którą Dudeńko zabrał koledze. Jeden tylko Roszkowski uciekł podobno do Rosji i tam został zabity na robocie.
Po tym przykrym wypadku, w więzieniu zapanowała dy-