rzekł Aleksander tretij z ironją. — Chciałem cię poratować, ugościć jak należy, przyjąć swojego człowieka po wyjściu z więzienia, — ciągnął zakłopotany. — Ale ty sam tego nie chcesz. Rób jak ci się podoba. Spać u mnie możesz, ale popierać frajerów, do których od dzisiaj chcesz należeć, nie chcę. Ja ci poradzę jak przyjaciel po raz ostatni. Pluń na wszystko. Tyle lat zmarnowałeś, trzeba się teraz odegrać, użyć; a jak mnie posłuchasz, to się raz, dwa odreperujesz. Nadam ci dobrą robotę i będziesz mógł odpoczywać. Zresztą uczciwej pracy i tak nie dostaniesz, więc na co masz się pętać między frajerami? Oni i tak, wiedząc kim jesteś, pracy ci nie dadzą. Próbowałem i ja nieraz, i doszedłem do przekonania, że nie warto. Jutro zawołam kilku chłopaków, wezmą cię na robótkę, ubierzesz się i będziesz znów gwizdał na cały świat z jego morałami. Dobrze jest prawić komuś morały, gdy się jest najedzonym i ma się kilka tysięcy dolarów w banku i ze dwie kamieniczki do tego. Ja też potrafię morały prawić moim dzieciom, a sam cholerę wart jestem, — śmiał się dobrodusznie Aleksander tretij.
— Niema o czem mówić, — odparłem wstając z miejsca. — Raz postanowiłem i pójdę do celu. Proszę mi pokazać, gdzie mam się położyć, spać mi się chce, bo wczorajszej nocy oka nie zmrużyłem.
— No, no, brachu, nie jest jeszcze tak źle, kolację musisz jeszcze ze starym złodziejem zjeść. Wypijemy sobie też za twoje powodzenie na drodze frajerskiej. Jabym był rad, żebyś kiedy został wielkim człowiekiem, — no, profesorem, pisarzem albo posłem w sejmie. Ha, ha, ha, wybralibyśmy cię jako posła ze świata złodziejskiego, abyś bronił jego spraw. Najlepiejby było domagać się w sejmie, by zlikwidowano policję i więzienia. Albo wiesz co? Jeszcze lepiejby było, gdyby policja nas zastąpiła, a myśmy zostali stróżami bezpieczeństwa. Zaręczam ci, Nachalniku, — rzekł wesoło, — że społeczeństwo tylkoby na tem wygrało.
— Stałeś się grebserem na starość, mój drogi. Po co mówić o tem, co się nigdy nie stanie? Każdy z nas, który przesiedział kilka lat w więzieniu, ma trochę fioła w głowie. A ty, Aleksander tretij, który siedział w Orle i często brał kije, masz już chyba całego ptaka.
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/235
Ta strona została przepisana.