Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/251

Ta strona została przepisana.

w piersi. Mogę iść dokąd zechcę i łykać ile zechcę powietrza wolności. Zawsze lepiej spać w pustym furgonie rzeźniczym, niż w tych przeklętych żywych grobowcach. Światło nadchodzącego dnia podziałało na mnie silnie i omal nie zacząłem tańczyć na środku ulicy.
Ruszyłem naprzód, rozważając, dokądby się teraz udać. Musiałem gdzieś znaleźć punkt oparcia, by nie wrócić do dawnego życia. Wściekałem się wprost na tę myśl, że będę m usiał znów do tamtego świata wrócić. Słońce wyłaniało się coraz bardziej na niebie, a ruch uliczny, który powstawał dokoła mnie, orzeźwił mnie zupełnie i wprawił moje myśli w szybszy bieg. Nagle błysnęła mi myśl: udam się do związku piekarskiego i poproszę tam o pracę. Opowiem im, że siedziałem w więzieniu za politykę, a napewno wówczas pracę mi dadzą. W najgorszym wypadku dadzą mi zapomogę.
W drodze do związku piekarskiego, który się wówczas mieścił przy ulicy Pawiej, nuciłem sobie jakąś piosenkę, lecz głos mój do łez mnie rozczulał. Co będzie, — nie opuszczała mnie myśl, — jeśli i tam mnie nie przyjmą?
Związek piekarski. Duży przedpokój, kilka ławek przy ścianach. Niedopałki papierosów i inne odpadki, porozrzucane na podłodze, upiększały lokal. Co chwila jakaś blada twarz przesuwała się przez pokój w kierunku drzwi, gdzie widniał napis: „Sekretarz związku“.
Coraz więcej przybywało tu ludzi; widać skończyli pracę nocną i przychodzą tu załatwiać swoje związkowe interesa. Kręcą się zdenerwowani tam i zpowrotem, a każdy z obecnych obserwuje mnie podejrzliwie, myśląc zapewne, że jeszcze jeden bezrobotny, których wielu było tu między nimi, przyszedł po zapomogę. Po chwili jeden z obecnych zwrócił się do mnie:
— Kogo tu potrzebujecie?
— Do prezesa związku, — zawołałem wstając z ławki, na której spocząłem.
— Oho! — zawołał inny, — coś pan za jeden, że chce odrazu do pana prezesa? A sekretarz nie może załatwić?
— Ja nie wiem, — odparłem, upadając już na duchu, kto tu załatwia sprawy. Nie jestem tutejszy, dodałem.