myśleć o okropnych rzeczach, które przedstawiały się mojej wyobraźni.
Po północy dopiero zaczęły się przede mną wyłaniać nędzne chałupy mego miasteczka. Przeciąwszy uliczki, które miały zupełnie wygląd wsi, skierowałem się do głównego rynku, gdzie stał nasz dom. Gdy go ujrzałem, ogarnęło mnie dojmujące przeczucie oczekujących mnie nieszczęść. Wszedłem na podwórze; brama stała otworem, z czego wywnioskowałem, że brat niezbyt dobrze gospodaruje. Obejrzałem najpierw wszystko, poczem zapukałem do okna, w którem mieszkaliśmy kiedyś. Chwila ciszy, potem pytanie. Powiedziałem kim jestem; znów cisza. Słyszę głos kobiecy: To on! Głos ten jednak nie był mi znany. Po chwili drugie pytanie mężczyzny; ten głos poznałem odrazu. Był to głos stryja, który mieszkał w naszym domu. Otworzono mi drzwi i wszedłem, dopytując się o brata.
— Siadaj, — rzekł stryj po przywitaniu się ze mną, patrząc podejrzliwie zukosa. Przedstawił mnie też żonie, która zdążyła już włożyć szlafrok, poczem zapanowało milczę* nie. Po chwili pierwszy odezwał się stryj:
— Kiedy cię wypuścili? Mówili już żeś umarł. Brat przestraszy się, gdy cię zobaczy. Pójdę go obudzić i powiem mu, żeś przyjechał.
Wyczułem ze słów stryja, że brat wolałby, aby to było prawdą, że umarłem, i powiedziałem:
— Brat nie ma się czego obawiać i straszyć. Ta i tak u was nie myślę pozostać. Chcę, by mi pomógł i nic więcej.
Żona wtrąciła się do rozmowy. Dowiedziałem się też, że brat mój ma jej siostrę za żonę.
— Twój ojciec, — mówiła, — wszystko przechorował. Nic nie pozostało. Wszystko, co tu jest, twój brat sam zapracował. Spadku po ojcu wcale niema.
Stryj przypatrywał się uważnie, jakie wrażenie sprawiły na mnie jej słowa.
— Ja już sam zobaczę co mam robić, — odparłem. — Proszę mi pokazać, gdzie brat mieszka.
Stryj poszedł ze mną wolno do drzwi prowadzących z korytarza do mieszkania brata i nacisnął dzwonek. Poznałem głos brata. Po chwili ktoś szeroko otworzył drzwi.
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/259
Ta strona została przepisana.