Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/260

Ta strona została przepisana.

— Wejść! — krzyknął nie zatrzymując się wcale.
Wszedłem za nim z napiętemi nerwami, a stryj pozostał przy drzwiach.
Brat w nocnej koszuli stanął jak skamieniały patrząc na mnie. Ja tak samo stałem, z oczyma i duszą pełną łez na w b dok mebli i wszystkiego co tu było, a co przypominało mi ojca i matkę. Pierwszy zbliżyłem się do brata. Przywitał się ze mną, a w jego pocałunku wyczułem pewną niechęć do mnie. Usiadłem milcząc; on uczynił to samo. Po chwili żona jego przywitała się ze mną serdeczniej niż brat, jednakże wyczułem, że zrobiła to raczej z obawy, niż z serca. W pokoju zapanowała śmiertelna cisza. Nie wytrzymałem i zapłakałem nagłos.
— Gdzie są siostry? — zawołałem.
— W drugim pokoju, — szwagierka wskazała mi drzwi.
Wstałem chwiejąc się na nogach i wszedłem do pokoju nawpół zasłoniętego firankami. Blade światło, wpadające z ulicy, nadawało mu smutny wygląd. Stanąłem przy łóżku siostrzyczek jak przykuty.
Przede mną leżała starsza siostra z otwartemi oczyma i z wyrzutem patrzała na mnie. Potem usiadła wyciągając do mnie ręce i padliśmy sobie w objęcia. Młodsza siostra, którą zostawiłem dzieckiem, a która teraz miała dziesięć lat, także zbudziła się, a widząc, że trzymam w objęciach siostrę, zawołała przerażona i zdziwiona:
— Kto to jest?
— Jakto kto? — odparła starsza siostra. — To jest brat twój. Przywitaj się prędko.
Mała wpatrywała się we mnie oczyma podobnemi do oczu matki; gdy zaś wyciągnąłem do niej ręce, chcąc ją chwycić w ramiona, przestraszona odwróciła się ze wstręt tem i zawołała:
— To jest ten brat Icek, ten złodziej! Ja go nie lubię! I ukrywszy głowę w poduszkach, zapłakała głośno.
Nie jestem w stanie opisać, jakiego przykrego wrażenia wówczas doznałem. Ciemno mi się zrobiło w oczach, czułem tak wielki wstyd, jak jeszcze nigdy w życiu. O to stałem teraz czując swoje winy przed dziesięcioletnią siostrzyczką, która oskarżała mnie, wykrzykując płaczliwym, narze-