— Precz stąd, bandyto I Męża chciałeś mi zamordować! Chciałeś zabrać ojca moim dzieciom, jak twój ojciec przez ciebie umarł, chcesz i nas wymordować! Precz stad, złodzieju, majątek jest zapisany na mnie. Idź do twojego adwokata, któremu w więzieniu zapisałeś swoją część, niech ci daje jeść. Nawet w więzieniu nie mogłeś się powstrzymać od hultajstwa i wszystko, co ci się należało, oddałeś adwokatowi za kiełbasę i masło. Idź do niego, to on wszystko zabrał, — drażniła mnie.
Dłużej nie mogłem wytrzymać; odruchowo sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni, potem zaś chwyciłem nóż ze stołu sam nie wiedząc co robię. Z krzykiem i piskiem wszyscy rzucili się na mnie, a ja wymachując groźnie nożem w powietrzu, wybiegłem na ulicę.
Ledwie przedarłem się przez tłum, zebrany koło naszego domu. Jedno spojrzenie na tych ludzi wystarczyło mi, by poznać, że opinja publiczna jest tu po mojej stronie. Do moich uszu dobiegały nawet urywane zdania: A to podły braciszek, to podły, no! Brata z więzienia tak przyjąć! Przecież i on jest synem i t. d.
Cała ta scena tak mnie wzruszyła, że o kilkanaście kroków od domu nawpół zemdlałem. Oparty o parkan stałem dłuższą chwilę, aż z moich gorzkich rozmyślań wyrwał mnie stary przyjaciel ojca. Ujął mnie po ojcowsku za rękę i pociągnął za sobą.
— Żal mi cię, żal. Serce mi się kraje, gdy widzę, co się dzieje z jego dziećmi. Słuchaj mnie synu. Ja więcej dbam o twoje dobro, niż o brata, który tak podle z tobą postępuje. On nie tyle jest winien, co jego żona. Ona tu chodzi w spodniach, a nie twój brat. Tu dla ciebie miejsca niema, kłótnia między wami za daleko już zaszła, dobrze już być między wami nie może. Wysłuchaj mojej rady, a wszystko będzie w porządku. Masz tu trochę pieniędzy, jedź natychmiast do Łomży, albo — idź piechotą. Zajdziesz do rejenta powiatowego i do archiwum przy sądzie okręgowym i sprawdzisz tam, kto jest spadkobiercą po ojcu i matce. Później trzeba odnaleźć tego adwokata, który cię oszukał, a który jeszcze stąd nic nie wziął. Trzeba od niego wydostać umowę, a w tedy będziesz mógł wytoczyć bratu proces;
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/269
Ta strona została przepisana.