Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/285

Ta strona została przepisana.

mnie spadek po waszym ojcu, którego dobrze znałem, pojechałem do waszego dom u i spisałem cały inwentarz i nieruchomości. Było tego dość sporo. Chciałem spieniężyć to i was poratować. Myślałem nawet o wznowieniu procesu i napewno bylibyście wolni, gdybym ja się wziął do tego. Ale cóż? Wojna z bolszewikami przeszkodziła mi w moich zamiarach; potem miałem dużo zajęcia i zawsze odkładałem tę sprawę do lepszych czasów. Cieszę się bardzo, że widzę was teraz na wolności i w zdrowiu, tem bardziej, że jak słyszę chcecie rozpocząć nowe życie. Dopomogę wam, zrobię co tylko będzie w mojej mocy.
Słuchajcie mnie tylko, — ciągnął dalej, — co wam poradzę. Jedźcie do domu i wyciągnijcie metrykę urodzenia i przyślijcie ją mnie. Wówczas wytoczę w waszem imieniu sprawę bratu. Proces ten jest zgóry wygrany. Zapłacicie mi 200 dolarów za prowadzenie procesu i 100 dolarów za ten czas, kiedy w Łomży chodziłem do was z wałówkami. Reszta, jaka pozostanie, będzie wasza.
Nie zdążył wymówić ostatniego słowa, kiedy skoczyłem mu do gardła. Gdyby nie żona, która wpadła do pokoju, zadusiłbym go bezwątpienia. Bywają takie fatalne chwile w życiu człowieka, że niema na świecie takiej zbrodni, której nie byłby zdolny popełnić. Przerażona kobieta poczęła całować męża po rękach, aby oddał mi natychmiast papiery. Wreszcie, widząc, że nie ustąpię i że ta sprawa może się skończyć tragicznie, sama podeszła do biurka, pociągając mnie za sobą i wręczyła mi papiery, pchając mnie w kierunku drzwi.

XLIX.

Na drugi dzień przyjechałem do domu. W Warszawie nie widziałem się z żadnym z moich dawnych kolegów po fachu. Bez słowa przywitania z bratem, a nawet z siostrami, przystąpiłem do załatwienia sprawy. Brat przeraził się nie na żarty, kiedy zobaczył mnie znów w domu i ujrzał w moich rękach papiery, które rzuciłem na stół.
— Jakie wykręty teraz znajdziesz, braciszku? Wpierw