ślom. Wokoło mnie było zupełnie ciemno. Cierpiąc straszne męki, bezradny i smutny, płonący zemstą stokrotnie silniej niż poprzednio, zeszedłem ze swego posłania, sam nie wiedząc poco. Czułem tylko, że chcę i muszę czegoś dokonać. Nóż kuchenny leżący w kuchni sugestjonował mój1 wzrok. Po chwili jakby ktoś (włożył mi go do rąk. Stałem niezdecydowany pośrodku kuchni, wpatrzony w drzwi prowadzące do sypialnego pokoju brata. Myśl natrętna jak bagnet wpijała się w mózg: Okradnij brata, gdy przeszkodzą ci tu w robocie, sam wiesz jak się załatwić... Zabierz biżuterję i pieniądze i zmykaj w świat! Brat zasłużył na to. I tak musisz powrócić do dawnego życia. W takiem położeniu, w jakiem jesteś, długo nie wytrzymasz. Czyż ci nie jest obojętne, kiedy nastąpi to, co nastąpić musi? Poco i naco szukać „roboty“, kiedy masz ją teraz pod samym nosem? W komodzie leży forsa w dolarach i biżuteria, która została po twojej matce i ojcu. Masz zupełne prawo zabrać to sobie...
Wtem zrozumiałem wszystko i poczułem wstręt do samego siebie. Ległem znów na posłaniu, noża jednak nie wypuszczałem z rąk. Straszna myśl nie opuszczała mnie; po chwili znów wzięła górę tak, że zerwałem się z łóżka i jak wąż prześlizgnąłem się do pokoju brata.
Stanąłem tuż przy jego łóżku. W pokoju paliła się nocna lampka, która rzucała cienie na twarze śpiących. Brat chrapał ciężko, a jego muskularna ręka zwisała z posłania. Bratowa chrapała również, wysunąwszy jedną nogę z pod pierzyny. Dobiegły mnie też z drugiego pokoju równe oddechy śpiących sióstr. Drzwi prowadzące do ich pokoju były otwarte. Stałem tak dłuższą chwilę, namyślając się, czy pieniądze leżą, jak przypuszczałem, w komodzie, czy też brat trzyma je u siebie pod poduszką. Nie wątpiłem już teraz, że swego zamiaru dokonam, chodziło tylko o to, od czego zacząć. Gdy tak stałem niezdecydowany, brat poruszył się i ułożył naw znak z rękoma na piersiach, jak dziecko. Ręka, w której trzymałem nóż, bezwiednie mi zadrżała tak, że nóż upadł na dywan. Przed oczyma widziałem teraz jak żywych ojca i matkę. Brat był zupełnie podobny do ojca. Zdawało mi się teraz, że tam śpi mój ojciec. Ukląkłem przy łóżku
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/287
Ta strona została przepisana.