i przyglądałem mu się uważnie. Wyrzuty sumienia przypłynęły znowu. Brat poruszył się niespokojnie i powoli odwrócił się do ściany. Nie myślałem już więcej o występku. Przeszedłem do pokoju sióstr. Młodsza leżała twarzą zwrócona ku mnie, ale spała. Serce biło mi ze wzruszenia jak młotem. Wydawało mi się, że piersi mi rozpiera i tamuje oddech.
Trzeba było się śpieszyć i raz nareszcie wprowadzić myśl w czyn. Czułem, że czegoś oryginalnego dokonać muszę. Ukląkłem i nieznacznie ucałowałem siostry, bojąc się, aby się nie zbudziły. Młodsza drgnęła nerwowo pod wpływem mego pożegnalnego pocałunku. Wzrok mój zatrzymał się dłużej na starszej, jakbym chciał zapamiętać sobie jej szlachetne rysy, przeczuwając instynktownie, że już jej więcej nigdy nie zobaczę.
Zerwałem się nerwowo z podłogi i pocichutko odemknąłem drzwi od sieni. Tam w szafie ze starą odzieżą ledwie znalazłem moje stare mokotowskie ubranie. Włożyłem je prędko na siebie, jakby mnie ktoś poganiał, poczem ułożyłem ubranie brata na stole. Nie zapomniałem też nakreślić kilku słów pożegnania:
- Żegnam was na zawsze. Idę skąd przyszedłem. Ja was dobrze rozumiem, ale wy mnie nigdy nie zrozumiecie. Nie chcę już od was nic. Ubranie, które mi dałeś, zostawiam ci i dziękuję za wszystko, co zrobiłeś dla mnie. Ja sobie poradzę w życiu; a jak nie, to w więzieniu dach nad głową i utrzymanie mam zawsze pewne. Ale pamiętaj, abyś sióstr nie krzywdził. Jeżeli się kiedy dowiem, że je skrzywdziłeś, wtedy się policzymy. Pamiętaj zawsze o tem, że przyjechałem do was z innemi myślami, a odjeżdżam z innemi... Nie wspominajcie mnie“.
Położyłem list na ubraniu. Na palcach znów wszedłem do sypialnego pokoju brata. Rzuciłem pożegnalne spojrzę nie na tych najbliższych mi jednak na świecie ludzi i skierowałem się ku drzwiom.
Nagle płacz dziecka brata obudził wszystkich. Będąc już