czas gdy mężczyzna, — jak się domyślałem jej mąż, — otwierał bramę. Zajrzałem jej w oczy, tak jednak, aby mnie nie spostrzegła. Wydała mi się sto razy piękniejsza niż przedtem. Z całej jej postaci biło zdrowie i zadowolenie z siebie. Miałem chęć rzucić się jej do nóg i całować jej pantofelki za to, że potrafiła walczyć z życiem i nie poddawała się żadnemu złu. Zawsze myślałem, że przeze mnie zejdzie do rynsztoka i miałem wyrzuty sumienia. Raczej spodziewałem się, że ją spotkam na rogu, niż w takiej sytuacji. — Przypuszczałem, że Elcia skończy tak samo, jak inne dziewczyny, sprowadzone z dobrej drogi; a tu masz tobie! Ja, który byłem jej kochankiem, wstydzę się teraz podejść do niej! Czułem się jednak szczęśliwy, jak nigdy w życiu, że tak się stało. Sumienie moje od tej chwili będzie o wiele spokojniejsze.
Zanim postanowiłem co począć, Elcia znikła z mężem wewnątrz bramy, a furtka zatrzasnęła mi się przed samym nosem.
Oparłem się o bramę napół przytomny. Odczułem teraz całą grozę mojej nędzy, jak nigdy do tego czasu. Myśląłem o tem, że grzech się mści... Więc kto z nas zgrzeszył, ja czy ona? Jej jest dobrze, a mnie...
Stałem tak jak przykuty do bramy. Zauważyłem, że stróż nocny obserwuje mnie. Zapewne myślał, że chcę okraść któryś ze sklepów, znajdujących się w tej samej kamienicy. Ruszyłem więc naprzód nie bacząc na to, że nogi uginają się pode mną.
Na drugi dzień postanowiłem koniecznie z nią się zobaczyć. Chciałem jej powinszować i zapytać, czy jest szczęśliwa, więcej nic. Cały dzień czatowałem na tej ulicy. Widziałem ją kilkakrotnie, ale nie miałem odwagi podejść do niej przy ludziach. Nie chciałem zresztą, by ktoś wiedział o naszym dawnym stosunku.
Wieczorem tegoż dnia, głodny i wyczerpany, znalazłem wreszcie okazję, by ją zaczepić. Zauważyłem, że prędko skręciła w boczną uliczkę i momentalnie udałem się za nią.
Cisza. Nikogo na ulicy wokoło nie było widać. Nie było tu nawet światła, tylko z drugiej ulicy słabe promienie padały na chodnik. Wymarzone miejsce dla zakochanych!
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/291
Ta strona została przepisana.