Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/295

Ta strona została przepisana.

gnowałem już z myśli pozostania uczciwym człowiekiem. Przekonałem się, że z tą myślą daleko nie zajdę. Wyprawę jednakże odkładałem z dnia na dzień. Miał to być gościnny występ o 30 kilometrów od Łomży. Paser wystarał mi się nawet o dwu wspólników, za których ręczył, że nie są tchórzami i zdolni są do „wszystkiego“, gdy zajdzie potrzeba.
Widzenie moje z Elcią wzruszyło mnie do tego stopnia, że nie byłem zdolny do niczego. Paser nastawa! i nalegał, że później może się nie udać, ja jednak wykręcałem się, że czuję się niezdrów i t. d. Myślałem tylko o Elci. Znów czatowałem na nią po całych dniach i nocach. Pewnego razu zauważyłem wieczorem, że mąż wyszedł na miasto. Nie namyślając się długo spojrzałem na spis mieszkańców tego domu, wszedłem do korytarza i zapukałem do drzwi. Młoda dziewczyna, widać służąca, otworzyła mi drzwi i widząc moje nędzne ubranie zawołała cofając się:
— Kogo pan potrzebuje?
— Proszę powiedzieć pani, że mam dla niej list.
Dziewczyna zamknęła drzwi i po chwili ukazała się Elcia w jedwabnym szlafroku. Nie straciła zimnej krwi na mój widok i zawołała:
— Pan ma list dla mnie? Proszę do pokoju.
Wszedłem więc za nią.
Kiedy byliśmy sami, wskazała mi krzesło, a sama usiadła naprzeciw mnie. Nie śmiałem spojrzeć jej w oczy, za to ona bystro patrzała na mnie. Po chwili zawołała:
— Poco mnie prześladujesz? Czy ty chcesz, żeby mąż dowiedział się o mojej przeszłości? Powiedz, dlaczego ty ciągle szukasz mojej zguby!
— Przyszedłem nie poto, by cię prześladować. Chcę cię prosić i błagać, abyś mi przebaczyła mój postępek w ogrodzie. Zaraz sobie pójdę. Daję ci słowo, że nigdy nie stanę na twojej drodze do szczęścia i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
— Więc ty jednak zawsze kochasz mnie jeszcze? — zerwała się i zaczęła mnie namiętnie całować. P otem wstała, podbiegła do drzwi i przekręciła klucz w zamku. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na otomanę.
— Chcę być twoją po raz ostatni, — wyszeptała. — Bierz