Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

mnie prędzej, prędzej, zanim mąż mój wróci. No, czemu odpychasz mnie od siebie?
W stałem i wyciągając do niej rękę zawołałem:
— Żegnaj na zawsze i nie myśl źle o mnie.
Skierowałem kroki ku drzwiom, widząc, że ona nie przyjmuje mojej ręki. Zastąpiła mi drogę, oparła głowę na piersi i powiedziała złamanym głosem:
— Ja zawsze, mimo wszystko, myślałam o tobie, że masz szlachetny charakter. Teraz postępujesz szlachetnie. Proszę cię tylko, zanim rozstaniemy się na zawsze, spełń jedną moją malutką prośbę.
— Wszystko uczynię, mów prędzej.
— Zabierz to, co trzymam w ręku. Błagam cię o to. Zrób to dla mnie.
I wsunęła mi do ręki paczkę z pieniędzmi.
— Wszystko dla ciebie zrobię, tylko nie to. Litujesz się nade mną, widząc moje nędzne ubranie. Rzucasz mi kość jak psu. Nie, nic przyjąć od ciebie nie mogę.
— Więc, jak widzę, masz żal do mnie. Przecież chcę ci się oddać. Chcę ci dać siebie całą, a nie jak ty mówisz, rzucić ci kość jak psu. Pieniądze ci daję dlatego, byś nie szedł więcej tą drogą, jaką szedłeś dotychczas. Jak będziesz kiedyś miał, to mi oddasz. Jeśli chcesz, żebym była szczęśliwa, weź to ode mnie.
— Nie! Taki podły jeszcze nie jestem! — zawołałem, i bojąc się, że ulegnę pokusie jej wdzięków i pieniędzy, prędkim krokiem wybiegłem z pokoju. Zrobiła kilka kroków za mną, ale widząc, że służąca już otwiera mi drzwi, pozostała na miejscu. Widać nie chciała się kompromitować przed służącą.
O północy dopiero wróciłem do meliny, wyrzekając na swój los. Paser przywitał mnie podejrzliwie i zawołał:
— Ty, zaczynasz mi się nie podobać! Nie pojmuję, czego ty tam do djabła wałęsasz się po całych dniach i nocach po mieście. Zapewne wypatrujesz coś na swoją rękę. Radzę ci być ostrożnym, bo zanim zdążysz coś zrobić, to cię gliny skapują i bez niczego wtrynią cię do Czerwoniaka. Uważaj na zakręty, mówię ci, bo jeszcze w żołądku masz mokotowską zupę.