niż o więźnia. Za to o więźniów dbano więcej w innym kierunku. Poziom kulturalny polepszył się do tego stopnia, że kilka razy w tygodniu wypuszczano więźniów na centralę i inspektorzy na zmianę wygłaszali nam odczyty.
Tem aty odczytów były: historja Polski, wciąż opowiadano nam o Marszałku Piłsudskim i t. p. Więźniowie słuchali odczytów z wielkiem zainteresowaniem. Widziałem niejedną łzę w oku niektórych więźniów, gdy opowiadano nam, ile to ofiar Polska musiała ponieść, zanim odzyskała swą niepodległość.
Muszę przyznać, że mnie tak samo odczyty te interesowały bardzo. Zazdrościłem tym, którzy otrzymywali książki do czytania w celi. Żałowałem, że nie umiem czytać po polsku, przez co pozbawiony jestem jedynego przyjaciela, jakim jest książka w samotnem życiu więźnia. Postanowiłem wówczas także zapisać się do szkoły więziennej, która założona tu została na początku roku 1919.
Zapisywano tu każdego więźnia, który miał chęć do nauki, a takich było bardzo wielu. Nauczyciel, doświadczony pedagog, poznał się od pierwszego razu na psychologji więźniów i umiał zajrzeć do duszy, by trafić nam do gustu. Zupełne zaufanie więźniów uzyskał po rozdzieleniu między nas półsetki papierosów „Wanda“ i paczki machorki. Umiał też dobierać nam piękne czytanki z historji. W zakresie nauki zadaniem jego było dać nam czteroklasowe wykształcenie szkoły powszechnej. Alfabet polski poznałem dokładnie w ciągu dwu dni. Praktykowałem w ten sposób: na każdej z liter polskich naznaczyłem sobie tę samą literę żydowską.
Najwięcej interesowała mnie geografja. Tu po raz pierwszy dowiedziałem się, że Polska miała kiedyś wielu królów i że Wisła wpada do morza. Najwięcej zaintrygowało mnie to, że ziemia kręci się naokoło słońca, a nie — jak mnie uczono w chederze, — że stoi wiecznie w miejscu. Coprawda wątpiłem o prawdziwości słów nauczyciela, przypominając sobie, jak to rebe w chederze oszukiwał mnie, opowiadając, że anioł Gabrjel rzuca z nieba pieniądze na cukierki. Długo nad tem w samotnej celi rozmyślałem. Dlaczego „Czerwoniak“ stoi ciągle na tem samem miejscu, a ja wyglądając z za krat, widzę codziennie te same domki, pola, słupy telegra-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/42
Ta strona została skorygowana.