niach kto wie czy nie ulegnie. Zresztą tyle lat i tak nie wytrzyma, by mnie ciągle odwiedzać. Nawet, jak mi się zdawalo, wyczuwałem już pewną jej niechęć do mnie. Tylk o nadzieja na apelację podtrzymywała nasze stosunki.
Minęła zima, przyszła wiosna. Pewnego dnia przyszedł do mojej celi dozorca, który kierował kuchnią i piekarnią.
— Czy jesteście piekarzem? — zapytał.
— Tak jest, proszę pana, — odparłem.
— Gdzieście pracowali? — zapytał dość groźnie.
Począłem wyliczać najlepsze firmy piekarskie, jakie znałem, by mu zaimponować.
— Dobrze, dobrze, jutro zrana przyjdę po was i wyszykujemy piekarnię, która cały czas po Rosjanach stoi nieczynna. Trzeba tam obejrzeć piece, zreperować, — zresztą co będzie trzeba, to się zrobi. Ale żebym się nie zawiódł na tobie! Dziś zamelduję o tem naczelnikowi, a jutro po was przyjdę.
Zmierzał już ku drzwiom, jednak zatrzymał się i żartobliwie zawołał:
— A możeś ty taki piekarz jak murarz? Słyszałem jak za Niemców podałeś się za murarza i co z tego wyszło. Myślę, że nas nie będziesz tak bujał, jak Niemców?
— O, nie, panie starszy, wtedy było co innego. Szwaby dawały się zawsze w „kant“ nabić. Kto panu o tem opowiadał?
— Znam, znam wszystkie wasze numery. Opowiadał nam dozorca, który tu był za Niemców, o waszych figlach, jakie wyplataliście Niemcom. Boki zrywaliśmy ze śmiechu, kiedy opowiadał. Ale u nas musicie się dobrze zachowywać, wtedy będzie wam dobrze.
Gdy dozorca opuścił celę, skakałem z radości. Piekarzem być w więzieniu... Mieć pod nosem zawsze świeży chlebek, wiele dusza, a raczej żołądek zapragnie! Co za szczęście! Przecież to znaczy tyle, co być burżujem na wolności. Wyobrażałem sobie, jaki to respekt będą mieli przede mną więźniowie. Pomyśleć tylko, jaką rolę odgrywał tu bochenek chleba! Za bochenek chleba więzień oddaje nowe buty, ubranie i inne wartościowe rzeczy. Z radości, z nadziei, że się wzbogacę, całą noc zasnąć nie mogłem.
Rozmyślałem też o tem, jakim sposobem ująć cały prze-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/53
Ta strona została przepisana.