Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/60

Ta strona została przepisana.

to zgodzić, obawiając się skutków i kary. Jednakże zgodziła się. Czyż mogła ona jako młoda kobieta i to będąc w więzieniu oprzeć się takiej pokusie?
Zabawialiśmy się w ten sposób nie więcej jak kilka minut. Wprawdzie ciężko nam było się rozstać, cóż było jednak robić? Byliśmy więźniami, a dyżurny często do nas zaglądał.
Tego rodzaju uciechy, które w więzieniu są rzadkością, lub są zupełnie niemożliwe, urządzaliśmy sobie dwa lub trzy razy tygodniowo. Nie chcąc ściągać na siebie uwagi dozorców, byłem ostrożny, bardzo ostrożny. Nieraz miałem kłopot z Adelą, gdyż nie chciała mnie puścić od siebie. Gdy tylko otwierałem drzwi kuchni, padała mi prosto w objęcia niemal nieprzytomna. Zapominała o wszystkiem, nawet o tem, gdzie nasze spotkanie się odbywa. Nieraz musiałem użyć całej siły woli, by z jej rozkochanych ramion się wydostać.
Często gdy byliśmy zajęci sobą, Adela była niemal bez przytomności; ja jednak nie zapominałem gdzie się znajduję i chwytałem najmniejszy szmer dochodzący do moich uszu.
Wieleż to strachu najadłem się z powodu naszych rendez-vous! A jednak z utęsknieniem czekałem na tę chwilę, by się móc do niej przedostać.
Adela zaś, o ile początkowo nie chciała się zgodzić na tak ryzykowne spotkanie, o tyle teraz sama nalegała, bym urządzał spotkania jak najczęściej.
Dla lepszej orjentacji czytelnika, jakiego rodzaju kobietą była Adela, umieszczę tu niektóre grypsanki, z naszej korespondencji, jaką prowadziliśmy ze sobą skrycie na początku naszej znajomości.
Grypsanki te doręczaliśmy sobie w ten sposób: Adela kładła gryps w umówionem miejscu na korytarzu pod spluwaczką i pukała do drzwi piekarni. Był to znak, że mam wezwać dozorcę, by mnie wypuścił dla załatwienia naturalnej potrzeby. Wówczas niepostrzeżenie zabierałem gryps. Ja tak samo kładłem tam swoje grypsy, dając jej także znak tem, że przychodziłem do dozorczyni pytać o godzinę.
Przyznam się, że pierwszy gryps pisałem ja, albo raczej ja dyktowałem, a napisał go Maniek. Widywaliśmy się z Adelą kilka razy dziennie i nawet rozmawialiśmy z sobą; jed-