Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/65

Ta strona została przepisana.
IX.

Kilka dni trwało, zanim na list znowu dostałem odpowiedź. Przez ten czas spotkaliśmy się kilka razy, to przy wydawaniu produktów, to w kuchni, ale ona nawet nie spojrzała na mnie. Myślałem już, że wszystko przepadło, aż pewnego dnia przechodząc obok mnie, własnoręcznie wsunęła mi odpowiedź, grożąc mi przytem kokieteryjnie palcem. List był treści następującej:

„Przeklęty Nachalniku!
Widzi Pan, dowiedziałam się, jak Pana koledzy nazywają... Trafne przezwisko. Musi Pan być szatanem, je* śli nie wytrzymałam i muszę odpisać Panu. Po nocach mimowoli myślałam o propozycji, nad którą doprawdy warto pomyśleć. Czuję, że jestem pod Pana wpływem i nie potrafię oprzeć się pokusie. Ma Pan rację, życie jest doprawdy krótkie, użyjmy póki czas. Ciekawa jestem tylko, jak się Pan do mnie dostanie. Przecież Pana zamykają pod klucz, a ja także jestem pod kluczem, strzeżona przez dozorczynię, która jest bardzo zazdrosna. Myślę, że możeby Pan spróbował umizgać się do dozorczyni, ona napewno nie pogardzi Panem. A ja, choćbym się zgodziła, to nie dlatego, że jestem zakochana, tylko ot tak sobie, zpowodu braku mężczyzn. Ale Panu to się jednak nie uda. Zresztą, jak to się mówi, dla chcącego nic trudnego, a że Pan chce, w to wcale nie wątpię. Ja także chcę, ha, ha, ha. Niech Pan to tylko zrobi jak najprędzej, by się do mnie dostać. Już to samo, gdy się Panu uda, warte jest zainteresowania. Zobaczymy, ale radzę być ostrożnym. Mojej dozorczyni nie bardzo się obawiam; mam ją w ręku. Kilka razy wyniosła do domu słoninę, którą ja skradłam i jej „odpaliłam“. Nawet wódkę mi raz przyniosła. Najlepiej jednak być ostrożnym. Oczekuję Pana jak najprędzej i przyjmę Pana z otwartemi ramionami...“

„Kobiety, kobiety“, — pomyślałem, czytając ten list. Wszystkiego spodziewałem się, ale nie takiej odpowiedzi.