— Skąd ja mogę wiedzieć? Każdy dozorca ma podobne klucze.
— Więc nie wiecie, czyje to są klucze. Dobrze, zaraz zobaczymy. Kalina! Kalina! — zawołał inspektor.
Po chwili zjawił się ów Kalina, który stał w drugim pokoju. Przez chwilę mierzyliśmy się oczyma.
— No, teraz mi chyba powiecie, czyje to są klucze.
— Nie wiem nic o żadnych kluczach. Co mnie tam klucze obchodzą, — odparłem wyzywająco.
— Kalina, czyje to są klucze?
Kalina wskazał na mnie i jak każdy zdrajca przy konfrontacji, zarumienił się, poczem rzekł do mnie:
— Tak, klucze są twoje. Trzymałeś je schowane w piecu pod cegłą. Cóżeś ty myślał, że ja taki frajer? Ja wszystko wiem. Chciałeś ucieczkę zrobić. Chodziłeś pokryjomu do kucharek, a mnie nie dawałeś nawet spojrzeć na nie. Ja mam tylko jeszcze trzy miesiące i nie chcę cierpieć przez ciebie. Gdybyś uciekł, pociągniętoby mnie do śledztwa, że z tobą pracowałem i o wszystkiem muszę wiedzieć. Dlatego też dłużej cierpieć nie chciałem.
Zrobiłem krok w stronę zdrajcy. Ten cofnął się wtyk Inspektor zmiarkował mój zamiar i kazał Kalinę odprowadzić na piekarnię.
Potem znów wziął mnie w krzyżowy ogień pytań.
— Radzę wam lepiej się przyznać. Dowody mam w ręku. Jeśli będziecie się zapierać, będzie gorzej z wami. No, kto jeszcze razem z wami miał bryknąć?
— Nic nie wiem. Żadnych kluczy nie miałem. Może jeszcze za Rosji jakiś więzień schował te klucze w piecu. Kalina jest zły na mnie, że trzymałem porządek i zabroniłem m u chodzić do kobiet na kuchnię. Chce mnie wygryźć i sam zostać majstrem.
— Tylko nie bujaj, — zawołał ze złością inspektor. — Powiedz prawdę. Umiem znaleźć sposoby na takich gości, by mówili prawdę. Więc kto był amatorem do ucieczki z wami? Pytam po raz drugi i ostatni!
— Nic nie wiem, — odparłem stanowczym tonem, — i nic nie powiem.
— Do karcu tego łajdaka! — krzyknął na cały głos in-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/76
Ta strona została przepisana.