— Ile mi dasz, siana“? Skoki kosztowały mnie tysiąc marek, a są prawie nowe.
— A wiele ty chcesz?
— 500 marek są warte, — odparł Szofer.
Korytarzowy wybuchnął śmiechem.
— Brachu, ty napewno pierwszy raz jesteś w Mokotowie. U nas za dwadzieścia „świnek“ można dostać nowe skoki. „Blaty“ u nas do graby niema.
Szofer zmieszał się. Korytarzowy trafił w jego słabą stronę. Prędko więc odparł:
— Nie myśl, że trafiłeś na frajera. Ja już nie pierwszy raz siedzę w więzieniu. Byłem też korytarzowym w Czerwoniaku i w „kant“ uderzyć się nie dam.
— Co ty tam wiesz, Mokotów to nie Czerwoniak, tutaj dopiero oleju do „makowy“ nabierzesz. Czy ja chcę twojej krzywdy? Nie jestem „leserem“, żebym ci trajlował. Dam ci za skoki i „nachy“ furę siana i 50 świnek, zgoda? „Wolt“ dam ci drewniane sandałki i drugie machy, tylko trochę gorsze od twoich. A pamiętaj, jak się „Lucyfer“ zapyta, gdzie masz skoki, powiedz mu, żeś w sandałkach przyjechał.
Szofer, nie chcąc widać uchodzić za frajera, zapytał, choć z pewną rezygnacją:
— A jakie siano mi dasz?
— Machory! — odparł tamten z szyderczym śmiechem. — Tu u nas frajerskiego tytoniu nie palą. Uważaj tez przy duleniu, żeby cię „klawisz“ nie nagolił, bo wtedy cię wtryni tam, gdzie much niema. No, dziachnij prędzej skoki. Przecież mówisz, żeś nie frajer, to raz dwa załatwimy, nim klawisz przyjdzie z obiadu.
Szofer patrzył na mnie, a widząc, że ja się śmieję z tego całego handlu, zły już odparł:
— Dasz mi półtorej fury siana, 50 świnek i 20 „pajek“ chleba. A kiedy mi to wszystko dasz?
— O to niech cię już „makowa“ nie boli. Pajek mogę ci dać nawet i więcej, ale musisz, brachu, za każdą pajkę płacić po trzy świnki, tu u nas jest mortus bratku. No, zdejmuj prędzej skoki, a pójdę „przytachać“ wszystko.
Szofer z niedowierzaniem począł zdejmować kamasze, mówiąc do mnie, że nie wyda ich z rąk, póki nie otrzyma umó-
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/93
Ta strona została przepisana.