Zauważyłem, jak pożądliwie spoglądają więźniowie na nasze „majdany“ z pożywieniem. Znając prawo panujące po więzieniach i obyczaje, jak się złodziej powinien zachowywać, wziąłem swoją torbę i całą zawartość wysypałem na stół.
— No, wcinajcie chłopcy, proszę się me krępować.
Nie zdążyłem tego wymówić, gdy kilkanaście par rąk, podobnych do grabi, rzuciło się momentalnie w stronę stołu. O mało nie przewrócono mnie na podłogę. Góral, który sięgał do samego sufitu, nachylił się ponad wszystkimi, wyciągając parę długich rąk i zgarniając większą część dla siebie. Miałem tam z piętnaście funtów chleba i mięsa, cukier, niemal całą wałówkę, jaką dał mi adwokat jeszcze w Czerwoniaku. Ż tego wszystkiego nie zostało nawet okruszyny. Kilku słabszych, którzy nie zdążyli nic zgarnąć dla siebie, rzuciło się na olbrzyma, który w jednej ręce trzymał z pięć funtów chleba, zajadając uczciwie, a drugą bronił się od napastników.
— Naser mater! Bodajżeś pękł. Psiakrew jucho jaka! — wołał jeden z więźniów, podobny raczej do kościotrupa niż do człowieka.
Teraz kilku rzuciło mu się do pomocy. Olbrzyma przewrócono na podłogę. Bronił się jak lew, ściskając chleb między kolanami, jednakże większą część mu wyrwano. Potem powstała znowu bójka między napastnikami, dla których jednak chleba nie starczyło.
Najwięcej wygrał ten, który chwycił kiełbasę. Schował się za siennikami, które w dzień składano na kupę. Gdy się trochę hałas uspokoił, jeden z więźniów zawołał:
— Frycko wlazł za sztrojzaki i wszyćką kiełbasę zjodł!
Kilku, którzy nic nie skorzystali z uczty, zbliżyło się do pożeracza kiełbasy i wyciągnięto go z poza sienników. Ale po kiełbasie nie zostało już śladu.
Wszyscy obecni śmieli się teraz. Klepali Frycka po brzuchu tak, że ten aż za każdem uderzeniem mocno jęczał. Kiełbasa teraz drogo go kosztowała; aż ja poprosiłem, by dano mu spokój.
W celi było nas ze czterdziestu więźniów; łóżek zaś było tylko dwadzieścia cztery. Gdy więc rozległ się dzwonek do
Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/96
Ta strona została przepisana.