np. słońca do twarzy gospodarza, tak poczyna sobie i Norwid. O uczonym Jazonie np. mówi:
Każdy zwój płaszcza jego założony,
Jak pergaminu pisanego zwitek.
O rzeźbiarzu:
. . . . . . ozwał się w cieniu
Głos, jakbyś dłutem śliznął po kamieniu
Greckim, kryształy w swej mającym mące
Podobne soli, stal odbijające.
Pokój chrześcijański maluje tak:
W trosce o skrupulatne oddanie wrażenia, przyswajał sobie Norwid bardzo chętnie terminologję techniczną, budowaną w słowniku międzynarodowym. Jakby z pewnego rodzaju zadowoleniem wewnętrznem szpikuje zdania wyrazami obcemi, np.:
Trzeba stwierdzić, że, o ile w wielu wypadkach metoda ta przyczynia się do dokładnego zdefinjowania pewnego zjawiska czy pojęcia, to w innych razach jest niepotrzebna i powoduje często niedbałe zaśmiecenie języka makaronizmami i barbaryzmami, np.: «Duch na grobie skompletowany śmiercią i realny» (Wędrowny Sztukmistrz); «Gdzie kałkuł w duchu i duch sam w rachunkach» (Promethidion).
Do jakiego stopnia był Norwid tolerancyjny wobec terminów, nie mających z tradycją poezji nic wspólnego,