«(Przenoszę dziś taką rapsodyczną inicjację nad doktrynę okrągłą, systematyczną, abstrakcyjną». (Wita Stosa pamięci).
«Więc na północnym wschodzie nieprzenarodowione w miłość wnętrzną, tylko oklamrowane ledwo zgruba (zewnętrzną, teoretyczną formą państwa) rasy i plemiona widząc; więc na południowym wschodzie rozpasanie z zakonu narodowości (a stąd i ubezwładnienie) widząc; więc i kościół, świecący nad historją, nie w całoblasku widząc: bez-własnowolnym prawie gestem ku Ojczyźnie oko obróciłem, jak się w tem znajduje». (List do Dziennika Poznańskiego).
«Któż wie? azali naprzykład fenomen jaki daguerotypowy zgóry nie oświeci nam kolorem zbawicielowym wszystkich tych punktów nieuszanowanej pracy wokoło nas: będzie to ostatnim kryterjum całego przemysłowego wydewelopowania cywilizacji». (List do Marji Trembickiej)[1].
Ten cały swój aparat naukowy miał Norwid odwagę pakować w swoje wiersze, i to nietylko w rymowane traktaty naukowe, ale i w lirykę, gdzie co chwila natrafiamy na «wokabuł» lub «kałkuł», np.:
Element Polski, nie jest elementem. . .
A Słowiańszczyzna to Geist jeszcze młody,
Co — za obrębem wielkiej konwersacji
Duchowej — leży, jak cedrowe kłody,
Geologicznej godne dysertacji. (Confregit).