rocznym budżecie 13 milionów wydaje na cele wychowawcze około 300 tysięcy rs. t. j. absolutnie dwa razy mniej, aniżełi[1] ubogi Lwów z ludnością pięćkroć mniejszą, więc stosunkowo dziesięć razy mniej. Zarazem inicyatywa wychowawcza najpoważniejszych nawet instytucyi społecznych jak Towarzystwo Dobroczynności, cóż dopiero osób prywatnych, prześladowana jest czujniej, niż zbrodnie kradzieży lub mordu. I oto pod okiem bezwładnej, nieszczęsnej naszej stolicy-matki około 100 tysięcy jej dziatwy w wieku szkolnym między 8 a 15 rokiem życia rośnie bez opieki i światła, oddane na pastwę występku i nędzy.
Co się tycze szkolnictwa średniego, t. j. gimnazyów rządowych klasycznych i realnych, zostało one jaknajgruntowniej doprowadzone do takiego stopnia ohydy, jakiej wprost niepodobna wyczerpać żadnym opisem. Łapownictwo, szpiegostwo, brutalstwo, nieuctwo — oto są cztery krawędzie, na których wznosi się wychowanie gimnazyalne w kraju naszym. Nadomiar gimnazya nawet ilościowo nie odpowiadają potrzebom; frekwencya w porównaniu do wzrostu ludności i tutaj cofa się w stosunku nadzwyczajnym, który już w okresie Apuchtinowskim dosięgnął 25%. Wynikające stąd chroniczne przepełnienie stało się obfitem źródłem dochodu dla dyrektorów i nauczycieli gimnazyów, dokąd bez wstępnego kubana dziecka wprowadzić zwykle niepodobna, ani bez ponawianych datków przeprowadzić go szczęśliwie do matury. A z jakim bolesnym niepokojem rodzice polscy wiodą tutaj synów swoich, z jakim głębokim wstrętem dorastający młodzieńcy wysiadują niby skazańcy w tem gimnazyalnem więzieniu. Ośmioletni pobyt w gimnazyum Królestwa równa się istotnie tyloletniej karze galer duchowych dla kilkunastu tysięcy najlepszej młodzieży polskiej. A jest ona zmuszona iść na tę długą kaźń dla zarobienia sobie t. z. praw dojrzałości, sprowadzających się naprawdę, wobec zamknięcia przed Polakami wszelkich posad, prawie wyłącznie do pewnych ulg w powinności wojskowej; jest zmuszona zdobywać ten mizerny
- ↑ Błąd w druku; powinno być – aniżeli.