Hans przestał zupełnie bywać na wieczorach związkowych.
Minęło upojne święto lata, kielichy kwiatów opadły, burze szumiały nocami, siekły deszcze, ale Hans tak był zajęty w domu, że nie dostrzegał zgoła, jak dni mijają.
Pewnego ranka nakarmił, wraz z Giuseppem, bezpańskiego psa, a zwierzę sprowadziło tylu współtowarzyszy, że teraz każdego ranka odbywała się w podwórzu wielka psia uczta. W kilka godzin potem napływała tu gromada nieletnich uliczników, z którymi Hans zawarł również coś w rodzaju przyjaźni. Nie dawał im nigdy słodyczy ni pieniędzy, wymyślał natomiast gry i zabawy i opowiadał najniemożliwsze historje o odkrywcach skarbów i podróżnikach morskich. Chadzał codziennie niemal swą ulicą, tam i z powrotem, otoczony zgrają wisusów, pochylony nieco od ślęczenia nad książkami, i łyskał w zachodzącem słońcu okularami. Czasem stawali się natrętni, drwili zeń i śmiali mu się w nos. Wówczas dał któremuś kuksa, czy wyłoił skórę. Ale zachwycały go ich spryt, chytrość oraz pogodna swawola,
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/115
Ta strona została przepisana.
V.
STARY ZABYTEK.