Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/152

Ta strona została przepisana.

i zmarnieć potem, iść na żebry, do więzienia, czy umrzeć w łachmanach na progu sąsiada, niż żyć w szarzyźnie przez trzydzieści lat, bez innego szczęścia, poza drobnemi przyjemnościami, które tu i owdzie schwycić się uda.
Teraz dopiero, gdy wyrzekł te słowa, uświadomił sobie, że głos jej świadczył, iż płakała. Straciwszy nagle wątek myśli, spojrzał na nią.
— Czy był tu kto? — spytał.
— Nie!
— Więc może myślałaś w cichości nad biednym Jasonem? On nas wszystkich przezwycięży.
W/skazał na ścianę, z poza której dolatały ciągle jeszcze tony harmonijki i śpiew Jasona.
Bezpośrednio po przeczącej odpowiedzi spostrzegła, że ta nieprawda zdradza ją w sposób najfatalniejszy, przeto dodała coprędzej.
— A prawda... był tu przez chwilę Hans Alienus.
Te sprzeczności obudziły w nim podejrzenie. Zamyślił się i zaczął skubać podczesane na skroniach włosy.
— To dziwne, jak kobiety są cnotliwe wobec jednego mężczyzny, w chwili kiedy pozwalają sobie na różne rzeczy z innym. Tak, tak, zaczynam rozumieć to i owo, a także nasunął mi pewną rzecz Jason, który w czasach ostatnich powiadomiony jest dziwnie dobrze o wszystkiem, co się dzieje w domu. Także zwierzyła mi się już dawniej Giggja, że dała Hansowi pierścień, czy coś podobnego. Ale Hans Alienus to władca, to państwo w państwie i dozwala widać, na skłonności dwustronne. Nie powiem, bym ich miał zabraniać w państwie własnem. Zresztą wina jest może moja nawet, bo przecież kierowałem od