— Ta mała ma jeszcze w głowie Hansa Alienusa! — mruknął. — Czyż jednak można sobie wyobrazić Hansa starym? Nie! Tacy Hansy Alienusy rzadko osięgają starość!
Widząc, że patrzy znowu tępo w świecę, podeszła szybko do drzwi i opuściła go. Ale długo jeszcze stała w przedpokoju, nie mając odwagi nacisnąć klamki sypialni, gdzie, jak wiedziała, czekała na nią bezsenna Giggja.
Almerini obrócił głowę ku zamkniętym drzwiom, potem zgasił jedną świecę, wziął z kałamarza ołówek, zaciął go i, dobywszy z bocznej kieszeni papier, jął pisać list. Przez czas pewien biegł ołówek rączo, potem odkładał go i dumał. Wreszcie zakleił list gumą, wziętą z flaszeczki Eleny i skreślił adres. Skończywszy, postawił na środku pokoju jeden z ciężkich foteli i położył na siedzeniu list, adresem na wierzch. Potem wziął płonącą świecę i wyszedł.
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/154
Ta strona została przepisana.