Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/155

Ta strona została przepisana.
VII.
HANS ALIENUS ZOSTAJE NUNCJUSZEM PAPIESKIM.

Hans obudził się dopiero rankiem, gdy zapiał kogut w podwórzu sąsiedniej winiarni i jął ostrzyć sobie żółty dziób.
Wstał i okrył się płaszczem pielgrzymim z białego sukna, który miał na sobie pierwszego wieczoru związkowego. Na lewym brzegu kołnierza przymocowana była, wycięta z materji, czerwona piwonia. Podczas ubierania otwarto drzwi i wszedł ktoś, nie dzwoniąc nawet.
Był to Jason. Usunął na bok Giuseppa, poszedł wprost do sypialni i wyciągając gestem oskarżenia wskazujący palec, zawołał:
— Twoja to wina!
Blada twarz Jasona pałała. Dyszał ciężko, a pestkowate oczy jego lśniły. Ciężki głos brzmiał ostro, jak fałszywe pociągnięcie smyczka po strunach.
— Cóż przewiniłem? — spytał Hans, nie przerywając ubierania.
— Wszystko jest twą winą! Almerini wyjechał! Cały dom przewrócony do góry nogami!
— Wyjechał? Dokądże to?