Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/178

Ta strona została przepisana.

się wysoko po zielonawem obiciu ściany, wyobrażającem „Spoczynek w drodze do Egiptu“. Po jednej stronie widniały schody otoczone sfinksami i pilastrami, z których spływał aż na środek sali czarny, sukienny chodnik, dotykając niemal głowy Minerwy na mozaikowej posadzce, a tuż obok stał krzyż z brunatnego drzewa z Ukrzyżowanym. Twarz Chrystusa rzezana była twardo, całe ciało malowane, upstrzone na rękach i nogach krwią, ciemne włosy spadały sztywno, a nad głową czerniły się litery: I. N. R. I.
Hans Alienus siedział w stalli, a wokół niego na ławkach inni uczestnicy. Widna stąd była sala rotonda z oryginalną głową Zeusa z Otrikoli na marmurowej konsoli. Był niejako symbolem marzeń o życiu przyszłem in nuce. Patrząc nań, miał Hans wrażenie, że słyszy basowy chór mnichów, śpiewających na szafirowej łące.
Posadzka tej krągłej sali bocznej wyobrażała trytony i centaury. Grało tu piętnastu muzykantów, w starorzymskich strojach, na drewnianych fletniach, a towarzyszyły im dzwonki. Dyrygował Jason, śpiewak papieski, stojący na podłużnym, zielonym taburecie.
Podano przeważnie słodycze, a ponalewane w cynowe kubki wino, kwaśne było i wodniste. Po chwili jednak goście zauważyli pod stołami jakieś zawadzające im przedmioty.
Podniósłszy końce obrusów, dobyto z ciemności kosze najlepszych i najognistszych win, jakie dać mogła hesperyjska winorośl, otwarto flaszki i niebawem zimne sale zamku duchów, długo trwające w milczeniu troski i niedoli, rozebrzmiały weselem, oraz pie-