Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/194

Ta strona została przepisana.

zginę z pragnienia i u tej nawet studni...? Czyż mi nie zbraknie wiadra i liny? A ruleta warczy dalej i tańczy zwodniczo migotliwa kulka.

Padł strzał za szybą, żandarma głos słyszę...
Ktoś poszedł znowu w zaświatową ciszę.
Człowiek nieznany legł w nieznanym grobie,
Kurhanu nawet tutaj nie zostawi,
Ani pamięci na świecie po sobie...
Wszystko wokoło bawi się i bawi...
———————————
Śmiejesz się ze mnie bogini mocarna,
Iż chcę żyć górnie, jako tytan młody,
Lecę z własnemi chęciami w zawody,
Wolny od domu, żony i od dzieci,
Rwąc lasy, skały rozbijając w szczęty,
Jak burza, która przed świtaniem leci,
Nieogarniony myślą... nieugięty!
Twoim wszak duchem płonę od młodości!
Teraz mnie wywiedź, niech rozum ocalę!
Wywiedź na pole z przybytku nicości!
Tu, czego pragnę nie dostanę wcale!
Cicho... wybiła właśnie jedenasta...
Służba nakrywa płachtami stół wraży,
Przed bramą czarny tłum co chwila wzrasta,
A każdy złoto swoje skrzętnie waży!
Tu chciałem życie kupić, a od zmory
Wygrałem jeno dzisiaj dwa luidory!

Starucha wstała i powiedziała mu:

Nie ufaj szczęściu, nic cię już nie zbawi!
Idź swoją drogą samotniczą dalej!