Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/205

Ta strona została przepisana.

Stał jeszcze chwilę, podnosząc się i opadając wraz z falą, potem zaś wyrwał z wieńca wszystkie róże, tak że zostały jeno kolce, a ciemne krople krwi popłynęły mu po policzkach. — Długo jeszcze — powiedział — muszę trzymać dłoń na tem co ziemskie, zanim sama sobą zawładnąć zdoła.

— Legenda owa o bliźniakach-braciach
Niech odtąd ludzi przeraża ze sceny.
Płaszczem okryta i w obłudy masce
Włóczyć się będę wśród tłumów i jęczeć,
A tłum mi nazwę Dawnej Świętej nada.
Podobam sobie w człowieku, co płacze,
Chwiejnie się tocząc jakoby Silemus.
Spieszmy, o siostry, z darami naszemi,
Niech je otrzyma w pełni Hans Alienus.
Chciał jeno czynów, przeto sieć na głowę,
Sieć pytań rzucić bądźmyż mu gotowe.
Niech strawi życie na dumaniu znojnem,
Niech mu widziadłem rzeczywistość będzie...
Pół-bohaterem, a pół-świniopasem
Niech po manowcach podróżuje wszędzie,
Niech na Charona łodzi z nurtem leci
Splądrować Hades, niby skład rupieci.

O świcie stał Hans Alienus samotny na pomoście, mając przed sobą wybrzeże, okryte ciemną oponą mgły. Z głębi jęło coś jęczeć i piszczeć i posłyszał głos dawnej świętej:

— Czemuż uciekasz przed czasem, co płynie?
Czegóż tu szukasz, Hansie Alienusie?
Niedawno byłam z tobą w Pireusie,
Kiedy kroczyła procesja ogromna,