Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/222

Ta strona została przepisana.

niastą ziemię, pośród których wisiał pionowo łańcuch. Abu-Rasak nauczył się sztuki tkania od zręcznych Egipcjan i napinał łańcuch odmiennie, niż jego współziomkowie. Wziął z półki ściennej glinianą fletnię i przywołał córki. Posłyszawszy wezwanie ojca, ustawiły na podłodze misę z kadzidłem, poczem zdjęły koszule i ułożyły je w półkole, naśladując tem brzeg, zaś chłodna podłoga wyobrażała wodę.
Starsze ujęły, tańcząc zwolna, Ahirab za ręce, wiodły ją niby to do rzekomej wody, ile razy atoli dziewczyna dotknęła stopą ziemi, cofała się w takt fletni, drżąc od zimna i nucąc zcicha.
Krągła izba nie miała okien, ale od drzwi płynęła fala gorącej jaśni, rysując na ścianie, w srebrzystym tonie, ciała tanecznic, obficie olejem sezamowym natarte. Pokładły sobie ręce na ramionach, ruszały miękko przegubami i pląsały, osłonione chmurą kadzidlanego dymu. Najstarsza miała wielkie, brunatne sutki i ruchliwe, wężowe lędźwie, za każdym zaś czwartym krokiem uderzała w dłonie.
Abu-Rasak grał, wydąwszy policzki, i zerkał kryjomo ku warsztatowi. Po chwili Hans Alienus wytknął palec wielki, środkowy i mały, a uradowany Abu-Rasak dał córkom znak, by zakończyły pląsy.
— Dość tego, moje dzieci! — powiedział. — Ukryłem tu, za warsztatem, obcego snycerza muszli, by sobie obrał jedną z was, ale z jego znaków widzę, że wisus chce wszystkie trzy naraz.
Dziewczęta zatrzymały się, krzyknęły napoły ze śmiechem, chwyciły koszule i misę z kadzidłem, poczem lekko wybiegły z chaty. Na progu pozostał wypadły z misy kawałek węgla i gasnąc snuł krętą nić dymu.