Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/227

Ta strona została przepisana.

W towarzystwie swego gościa i całej rodziny poszedł do rzeki, umył się, potem zaś wrócił do chaty, gdzie kobiety przysposobiły ucztę. Zrazu wszyscy milczeli. Gdy jednak wypito kolejkę bezbarwnego, śluzowatego płynu, poweselał Abu-Rasak i jął opowiadać przygody łowieckie z czasów młodości, oraz dał opis wielkiego pożaru, który przed wielu laty pochłonął trzecią część miasta.
Po skończeniu uczty przyniosły kobiety na plecąch potrzebną ilość suszonych w słońcu cegieł, wyszły i legły przed chatą z twarzami na ziemi, zaś Abu-Rasak, zostawszy sam, jął zamurowywać drzwi domu, który sam wystawił.
Kładł starannie cegłę na cegle, zalepiając szpary mokrą gliną. Gdy pozostał jeno jeden jeszcze otwór, usłyszano, że szuka czegoś omackiem na półce ściennej. Po chwili wrócił i wytknął na zewnątrz niebieski worek.
— Mam wielki grzech na sumieniu! — powiedział — Przez całe życie byłem skąpcem. W tym ubogim w drzewa i owoce kraju, dawał mój ogród palmowy duże dochody, a ten worek pełny jest złotych monet. Są one teraz własnością cudzoziemca, snycerza muszli ślimaczych. Niedługo, skutkiem mej śmierci, całe obejście tej chaty stanie się nieczyste, przeto weźcie osła i jedźcie do miasta.
Znikł w głębi, ale po chwili wystawił znowu mały woreczek skórzany, dał go Hansowi i rzekł:
— Są tam jeno dwie jagody morwowe, ale kapłan je poświęcił. Jak długo będzie ktoś nosił przy sobie ten woreczek, nie wiedząc co zawiera, pozostanie twym przyjacielem, otwarłszy go jednak, zmieni się we wroga.