Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/246

Ta strona została przepisana.

was to, córy Babilonu, gdy możecie zabijać wrogów, ja zaś radbym dwanaście razy w dniu rzucić sobie pod nogi własną głowę i mówić jej: Widzisz, że jestem twym panem, że nie jestem tym, którym jestem, jeno tym, którym być chcę.
Przywołał Samuramat i gestem pogodnym starł chmurę z jej niskiego czoła.
— Czyż nie widzisz, że nie czynię między wami różnicy? — rzekł. — Pożądam najbardziej twej siostry najmłodszej dlatego jedynie, że jest nieobecna i przemawia jeno do mej wyobraźni. Zabawmy się i grajmy w kamienną perłę o złoto, które mi dał wasz ojciec.
Usiadł przed wejściem namiotu obok swych kobiet podniecony, swobodny i rozśpiewany. Potrząsał kule kamienne w hełmie i wyrzucał je na ziemię, tymczasem zaś wojownicy babilońscy wykonywali opodal, przy świetle pochodni, taniec mieczów. Zatknęli w ziemię szeregi lanc z głowami nieprzyjaciół o długich włosach. Tańczyli nago, jedni naprzeciw drugich, zbliżali się, pląsając i krzyżowali miecze. Z pobliskiego namiotu dochodziły wybuchy śmiechu. To Tuklat-Nirgal pijany udawał znarowionego muła.
Samuramat wygrała worek złota, a gdy wnet potem lampa zagasła z sykiem, Hans Alienus legł na posłaniu, pomiędzy obu żonami swemi. Przez szczelinę wpadało jasne światło księżyca, kładąc białą przepaskę wpoprzek jego piersi i ramion. Głowę złożył na łonie Girgil, Samuramat spała, oparłszy mu policzek na dłoni, niby poduszce. Ponad namiotem krążyły czarne ptaki i co chwila jawił się czarny cień na świetlistej przepasce.
Wstał rzeźki i wypoczęty, gdy go zbudził chłodny powiew świtu. Zawołał zaraz kilku, podochoconych