Hans Alienus kazał niezwłocznie zrobić dużą beczkę z mocnych klepek i, przywoławszy nie całkiem jeszcze trzeźwego Tuklat-Nirgala, długo mu coś szeptał w ucho.
Potem wlazł w beczkę, kazał ją zamknąć i włożyć na wóz, zaprzężony w łaciatego wołu. Dla niepoznaki woźnica usmarował sobie twarz i ręce mokrą gliną, obrócił nawspak lwią skórę i ukrył lance swe i miecze pod gałęźmi palmowemi, któremi wysłano wóz, by beczka mniej się trzęsła. Potem, wykrzyknąwszy wesoło, uderzył wołu w pośladek i pojechał powoli w stronę miasta. Ledwo znalazł się w ulicy, odchrząknął i, jadąc noga za nogą, zaczął wołać:
— Słomiane wdowy! Słomiane wdowy! Kupcież ode mnie wina! Posiada ono, o niewiasty cnotliwe, tę właściwość, że łagodzi tęsknotę za ukochanym. O, niewiasty, kupcież całą beczkę, kupcie ode mnie, biedaka! Jest sękata i prostacko zbita, ale przyniesie wam szczęście, podobnie, jak gnój wielbłądzi, który rzucony na węgle, napełnia cały dom przedziwną wonią.
Klapy drzwi rozlicznych domostw, opadały ze zgrzytem zawiasów, a kobiety patrzyły, śmiejąc się,
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/249
Ta strona została przepisana.
III.
SARDANAPAL.