matach Niniwy, a pulchność i różowa barwa jej ciała świadczyły o zabiegach, na jakie pozwolić sobie mogła jeno bardzo bogata osoba.
Wzięła puhar, by schwycić weń kilka bodaj kropel cennego wina, ale przytknąwszy go do beczki, spostrzegła z przerażeniem, miast strumienia wina, rękę, która chwyciła puhar, puszczony przez nią w zamieszaniu.
— Nie bój się! — powiedział woźnica. — Jest to duch wina. Wino palmowe przybiera niekiedy, chociaż nader rzadko, postać ludzką, gdy rozbijam którąś z beczek, hojniej zapłaconą, niż inne. Stój spokojnie, aż duch wina wyjdzie z więzienia swego.
Sacharat stała posłusznie, pochylona z szacunkiem przy wozie, a tymczasem duch wina rozprostował się i ukazał w całym swym przepychu. Pszczoły hełmu lśniły w słońcu, migotał pancerz z twarzą ludzką i szmaragdowemi oczyma, a Sacharat wydało się, że w życiu nie widziała nigdy jeszcze czegoś równie pięknego.
Duch wina wziął ją zaraz na ręce i wniósł do domu.
— Stań tu na straży! — powiedział woźnicy. — Wrazie potrzeby znajdziesz pod gałężmi wozu dwie lance i dwa miecze bojowe.
Dom stanowiła jedna jedyna, wielka i bardzo wysoka komnata, z wmurowanemi wzdłuż ścian ławami, pełnemi pstrych poduszek, wzniesionemi na stopę od ziemi. Ściany okrywały kobierce ze smokami i sfinksami, wyszytemi różnobarwnie na ciemno-zielonem tle, każdy zaś kobierzec, obrzeżony był ramą ze sztywnych, kończystych, żółtych i zielonych liści, których łodygi snuły się po tle czarnem. Pośrodku szemrała
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/251
Ta strona została przepisana.