Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Głowę Kronidy chcesz wziąć sobie łupem.
Chcesz pojedynku? Dobrze, jam gotowa!
Zobaczym, żali siła mnie przemoże...
Twoja, lub moja spaść tu musi głowa.
Jestem szkaradna, przeto złem się zowię,
Czego się dotkniesz, w zgniliznę się zmieni,
Ujrzysz pogasłe na przestrzeni światy,
Królestwa cieniów otworzą się wrota,
Ale gdy wrócić przyjdzie ci ochota
Z dziedzin Hadesu, we wieńcu na włosach,
By posłać oczy po modrych niebiosach,
To ujrzysz jeno blady cień, miast słońca,
A dawne życie, co kipiało żarem,
Będzie ci widmem upiornem miesiąca...
Gdziekolwiek stąpisz, gdzie potem oblany
Spoczniesz, tam obcy będziesz i nieznany,
A gdy się znajdziesz wśród przyjaciół grona,
Słowa twe będą, jako cudza mowa,
Niezrozumiała i nieodgadniona.
Zlodowacieją dłonie na twe imię,
Ich wwiodę w wyże, ciebie strącę nisko,
Nie tobie szczęście, domowe ognisko...
Chlebem się nigdy nie przełamiesz z nikim,
Mój jesteś jeno, dośmiertny pielgrzymie!
Na dom ojcowski mgieł rzucę tumany,
Przysłonię smutkiem, jak przeszłości echem,
Ród twój naznaczę krwi przelanej grzechem,
A plama owa dziedziczona będzie
Przez pokolenia, tak że dotrze wszędzie...
Oto mój wyrok, nie dbam, przez Bóg żywy,
Czyli ktoś uzna, że jest sprawiedliwy!
Tak przejdziesz życie, wśród męki i sromu,
A spokój zyszczesz... gdy wrócisz do domu.