Ta strona została skorygowana.
Wyczerpana, skuliła się i znikła, zaś Hans Alienus stał z przygasłem spojrzeniem długo, poczem rozgwar towarzyszy wrócił mu przytomność. Podał im, zadumany, dłoń na pożegnanie i rzekł:
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
— Przybyłem tutaj nieoczekiwany,
Odchodzę znowu w niewiadome dale,
Lecz jeśli jeno nie zginę na skale,
Chociaż mnie ciężka, twarda walka czeka,
W półwiecze stanę na tym samym progu,
Na uroczystość naszego „człowieka“.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Odszedł w swoją drogę. Żółtawa mgła przysłaniała roztocz pól, okrytych śniegiem. Z czarnej luki opuszczonego domostwa błyskało blade światło, drgający połysk kominka, gdzie dogasały bierwiona drzewa, w ścichłej już izbie biesiadnej.