Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/288

Ta strona została przepisana.

i jęk trwożny plądrowanych miast. Życie ukazuje mi swój lśniący kwiat, który wchłonął w siebie wszystkie soki.
Sardanapal skinął bez słowa i klasnął trzy razy w dłonie.
Rozwarto inną bramę i wsunięto trzydzieści nosz, pełnych większych jeszcze drogocenności, zdobytych posągów bóstw, sfinksów ze srebra, oraz broni najmisterniejszej roboty. Pomiędzy noszami kroczyły słonie, a na grzbiecie każdego siedział nagi chłopiec, dmąc w surmę.
Hans Alienus dał ponownie znak.
Wpadła i zapełniła całą przestrzeń podwórza pomiędzy słońmi i noszami ogromna czereda ludzi w lwich i panterzych skórach około bioder. Samuramat i Girgil potrząsały w takt śpiewu klekotkami i tańczyły posuwiście. Koszule ich ze sztywnego, srebrnego brokatu nie miały rękawów, a u rąbka brzęczały ciężkie pierścienie.
Hans Alienus rzekł:
— Te dwie tancerki na przodzie to żony moje, najpiękniejsze córy Babilonu.
— Czy ta kaszląca, oparta o wnęk drzwi staruszka, to także żona twoja? — spytał Sardanapal, wskazując na wiekową wdowę Abu-Rasaka.
Hans Alienus potwierdził, rumieniąc się.
Sardanapal klasnął z uśmiechem ponownie trzy razy.
W podwórze wkroczył tłum chłopców oszołomionych winem, ubarwionych gipsem i szminką, jak kobiety, o pozłoconych włosach. Za nimi ukazały się mnogie setki kobiet, najpiękniejszych i najdoskonalej zbudowanych z pośród wszystkich, jakie Azja