Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/292

Ta strona została przepisana.

życie. To pozostanie rzeczą ostatnią, jaką uwodzę i przerażam.
Szare postaci otoczyły namiot, wzniósłszy łuczywa, a poza niemi jęły się tłoczyć kobiety do wnętrza szałasu.
Duszne powietrze i wino, do którego dodano tajemnie jakiegoś proszku, uderzyło im do głów. Niektóre padły na twarz wpijając palce w perły, niby w winogrona. Napoły ukryta pod rąbkiem kobierca leżała zemdlona, naga murzynka, oparłszy na szachownicy kędzierzawą głowę. Inna otoczyła ramieniem głowę siostry. Włosy nakryły jej twarz, a szerokie białe biodra tonęły w poduszkach. Wdeptano w leżące kupami klejnoty dwie małe papużki z łańcuszkami na nogach, które zabłądziwszy tu trzepotały się przez chwilę, krzycząc trwożnie.
Szarzy ludzie zdjęli z ramion wory słomy i podpalili je łuczywem. Potem rzucili je pomiędzy kobiety, siedli na ziemi i skrzyżowali ręce i nogi.
Sardanapal ujął już brzeg namiotu śmierci, ale przed zasunięciem go wskazał nogę martwej dziewczyny i powiedział zcicha:
— Spójrz uważnie na tę nogę, na kształt jej, niezrównaną miękkość skóry, szlachetne linje żył i staranność z jaką wykończone są paznokcie. Nie sposób znaleźć czegoś większego, ni doskonalszego niż żywe, czy zmarłe piękno, które uniosłem na dłoniach i pokazałem innym planetom mówiąc: — Oto twór ziemi!
Hans Alienus nadsłuchiwał każdego słowa i korzył się przed ludzką pięknością. Czemże wobec nogi tej zmarłej były wszystkie martwe misy, dzbany złote i guzy perłowe?