— Jesteś najmocniejszy, — rzekł mu — tedy stań dla pewności przy pierścieniu i trzymaj cały pęk sznurów. Ale miej też w pogotowiu młot, gdy wąż wychyli swe pierścienie, a my cię zawezwiemy.
U bramy siedział ślepy, na obie nogi chromy strażnik. Gdy wszystko przysposobiono, odsunął wrzeciądze.
Wszyscy zamknęli oczy, z wyjątkiem starego przekupnia, który łysnął ciekawie zaspanem, lewem okiem.
Światło słońca rozjaskrawiło wnętrze ogrodu i posąg, którego biodra i piersi otaczał lśniący, morsko-zielony wąż. Bożyszcze stało pod dachem krągłej kolumnowej świątyńki, pośród cyprysów i pnączy. Pomiędzy krzakami leżały czaszki, szkielety i zgniłe ciała, dzierżące w palcach fletnie, lub kości do gry. Z gęstwy wyzierała uwodzicielska, czarowna twarz kobiety-węża. Oczy jej były zamknięte, a w wilgotną wargę dolną wbite miała zęby.
Na ten widok zerwał przekupień krępujący go sznur, wpadł do gaju i, chwyciwszy porzuconą cytarę, jął grać i śpiewać tak ogniście, że wszyscy spojrzeli nań. Trudno było o coś takiego posądzić prostego, nic nie znaczącego człowieka, o zaspanem spojrzeniu. Drżała mu strzępiasta broda, otaczająca grube wargi, od śpiewu coraz to namiętniejszego i szaleńczego.
Jeden z mężczyzn porwał młot by przeciąć węzły na swem ciele, a sznury napięły się tak, że lada chwila mógł puścić pierścień żelazny wbity w skałę. Tuklat chwycił oburącz pęk sznurów, by wstrzymać dziesięciu przywiązanych.
Wszyscy ujrzeli, jak wąż otacza krótką szyję przekupnia i wgryza się w jego kark. Starzec zaklął i wypuścił z rąk cytarę.
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/298
Ta strona została przepisana.