Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Pyrrhona z Elidy. Nie nie wiem napewno, tego nawet, że nic nie wiem. Jakąż przyjemność tobie i mnie dałaby prawda? Wolę raczej czcić świetne kłamstwo! Powiedz mi je, a obdarzę cię hojnie i uczynię cię mym graeculem. Prawda często miewa czoło tak jeno wysokie... (tu złożył dwa palce razem w jednej linji). Natomiast czoło zmyślnego kłamstwa miewa tyle wysokości... (tu położył palec na palcu). Prawda to nuda, szarzyzna, przeciętność i ostrożność, która mówi dwoma językami, kłania się na wszystkie strony i wszystkim przytakuje. W gruncie rzeczy prawda to to, co genjusz stawia na głowie, przy pomocy kilku powabnych słów. Tak bywa dwa razy w trzech przypadkach. Niechże tedy stoi do góry nogami, gdy ją to raduje. Dajże mi swą tabliczkę na chwilę. Oto mieści ona już to, co wiem o prawdzie, albowiem jest pusta.
Piłat potrzymał przez moment tabliczkę, potem zaś oddał ją i odprowadził gościa z pełną godnością do samego progu willi.
— Liczne słowa nasze — dodał — stają się coraz to niezdarniejsze i bardziej nudne, muszą być tedy prawdziwe. Nie mam odwagi zaprosić cię na ucztę, gdyż mówilibyśmy, zapewne, o tylu prawdach, że zmorzyłby nas sen pierwej jeszcze, nimby podano korzenne wino i oliwki.