Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/316

Ta strona została przepisana.

Powiedz mi tedy, bracie, czy zdaniem twojem słuszną jest rzeczą, że my, Hellenowie, wzorujemy się na naturze?
— Nie widziałem — odparł z tąż samą dobrotliwą uprzejmością Hans — nie widziałem nigdy u człowieka takich przesadnych muskułów, jakie posiadają posągi wasze. Są one o tyle nienaturalne i naturalne, jak uszlachetnione kulturą kwiaty ogrodowe. Nie ujawniają wcale ciała ludzkiego, ale to, czego ciało ludzkie pożąda.
— Być może, — odparł — zresztą za gorąco dziś na pracę. Chodźmy lepiej do rotundy i porozmawiajmy sobie.
Zgodzili się na to inni biali bracia, opuścili podwórze i zasiedli na matach w rotundzie. Każdy jął wyłuszczać swe poglądy na rzeźbę, udowadniał, roztrząsał je i to zajęło wszystkich tak bardzo, że dopiero późną nocą, zdecydowali się rozejść na spoczynek.
Nazajutrz stanął Hans ponownie do pracy, ale ręce jego błądziły i czyniły niepewne ruchy. Ciagle poprawiał i zepsuł rzecz całą, nie skończywszy, a wieczór zastano Hansa, siedzącego w trawie przed bramą. Był samotny i smutny wielce.
— Gdym przedtem patrzył na nagi model — powiedział im — widziałem jego ciało zamknięte w innem, przejrzystem, które było większe i dostojniejsze. Widziałem w sklepieniu piersi, muskułach ramion, brwiach i na czole to wszystko, czego nie było, ale czego pożądało życie i co przeze mnie chciało zyskać byt. Po naszej jednak ostatniej rozmowie i długich roztrząsaniach, dostrzegam teraz w modelu jeno pochyły jego, niezdarny grzbiet i szerokie ręce. Niechże się na to patrzy, kto chce. Dla mnie, całem powo-