kcjonariuszy kościelnych, narcyze i lilje w śnieżnych komżach, w sztywnych, szerokich krezach, w bladych, wykwintnych twarzach podkomorzych, przybranych w burgundzkie stroje, pierzaste berety, złote łańcuchy na szyjach i trykoty, którzy kroczyli poważnie, z dłońmi na rękojeściach szpad. Było to święto kwiatów, bez kwiecia, ale z wonią kadzideł i chaosem maków, oraz ciemnożółtych słoneczników. W dostojnej odległości od innych nieśli książęta Orsini i Colonna to, co barwami przypominało słynny, legendarny, czarny tulipan. Korowód przypominał długą grządkę kwietną, o poruszanych lekkim powiewem różnobarwnych kielichach, zaś ponad głowami wszystkich połyskały z obu stron tronu dwa, słynne przodkami z czasów Nimroda i tebańskich fresków... dwa flabelli, ogromne, z długich piór strusich wachlarze.
Gdy orszak minął sala ducale, sala regia i stanął w progu capella sistina, wydało się, iż ów białowłosy, pochylony starzec, to posążek obnoszony w procesji. Na jego przeduchowionej twarzy widniał niezmiennie ten sam uśmiech dobroci, który połyskał na wykwintnych i mądrych twarzach całego otoczenia. Wzniósł błogosławiąc trzy palce, a chór zaintonował dziecięcemi, wątłemi głosami, bez akompaniamentu, hymn: — Tu es Petrus. — Niby fala światła, wpadająca przez nagle rozwarte drzwi do czarnego składu węgla, wkroczyło Średniowiecze i Odrodzenie w ponurą, ciemną kaplicę, gdzie leżało na kolanach pokolenie współczesne, czarno odziane.
Oko, któreby pobieżnie pełgało po welonach i pochylonych twarzach kobiet, musiałoby dostrzec głowę o konopiastych włosach, wyzierającą, przy niektórych ruchach, z pod koronkowej narzutki. Włosy
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/32
Ta strona została skorygowana.