Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/330

Ta strona została przepisana.

miona i pozwijawszy na plecach skrzydła, spoglądały nań czerwonemi ślepiami.
Wizyj jego nie trzymał już rozum na wodzach. Sćmiły się w ponure szaleństwo. Zaczął półgłosem opowiadać drobne wydarzenia z pierwszych lat młodzieńczych i śmiał się głośno. Widział swego zgrzybiałego ojca, który siedział pod dębem i z kawałka kory rzezał laleczkę. W opowieści te wplatał żale nad zniszczonem królestwem piękna i ściskał głowę rękami, a bujne włosy spadały między palce i okrywały go aż do kolan. Rąbek purpurowej togi ześlizgnął się w wodę i wyglądał w zapadającej nocy jak krew, spływająca zwolna, kroplami z przebitego serca.